Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

27 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

Nie rozumiem jednego. Dlaczego to my mamy się zająć tym mordercą a nie policja? Ale w sumie to może być nawet ciekawie i nie będzie nudno.
Zlazłem z jego kolan i pomaszerowałem sie ubrać. Założyłem na siebie ciepłą bluzę i buty. Potem swój czarny płaszczyk i opatuliłem swoją szyję puchtym, białym szlakiem. Pthantom też się ubrał i razem wyszliśmy z domu.
Na zewnątrz wiało i padał śnieg. Aż mi się odechciało wychodzić.
- Phan... musimy iść? Zimno~..!- pisnąłem i wtuliłem pyszczek w szalik.
- I tak nie mamy co robić.
- W sumie racja.- mruknąłem i wsadziłem ręce do kieszeni.
Ruszyliśmy w stronę miasta, nogi nam się topiły w śniegu ale jakoś szliśmy.
- Phan, kiedy masz urodziny?- uśmiechnąłem się do niego.

[Phantom?]

27 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Westchnąłem i przewróciłem oczami.
- Może i nie zagraża mieszkańcom watahy.. - zabrałem mu mój kosmyk -..ale zagraża mieszkańcom miasta. Nie sądzisz, że miło by było, gdybyśmy ruszyli dupy i coś zrobili? Poza tym: czy to nie jest na tyle interesująca sprawa, że grzechem karygodnym byłoby to zignorować?
- No może.. - westchnął -..czyli zasuwamy do miasta, łapiemy tego świra i po kłopocie?
- Mam nadzieję, że to nie będzie takie łatwe.. - zaśmiałem się - ..bo nie byłoby żadnej frajdy. No dobra Williamie: ruszamy tam!

<William?>

23 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

Phantom sprawił mi rano bardzo miłą niespodziankę. Zebrał się i poszedł z samego rana do miasta po pyszne bułeczki.
Zmywałem właśnie naczynia gdy Phan powiedział że muszę coś zobaczyć.
- Zaraz Phantuś~.- wytarłem ręce w ścierkę.- Czy to takie ważne że moja boska osoba musi to zobaczyć?
- Sądzę że powinieneś o tym wiedzieć.- mruknął.
Westchnąłem i ruszyłem do salonu gdzie chłopak okupował fotel. Pochyliłem się nad oparciem i spojrzałem na gazetę którą czytał. Naprawdę wydało mi się to interesujące.  Zmarszczyłem oczy i wziąłem od niego prasę.
Pisali w niej że zabił już kilka osób ale nie wiedziano o nim nic oprócz tego że nosi maskę. Niestety nie znałem tego gościa a nawet jeśli to go nie pamiętałem przez zdarzenia z pociągu.
- Hmm.. Interesujące~.- stwierdziłem odkładając gazetę na stolik.
- Co o tym sądzisz?
- Że jest sobie jakiś amator który uważa że jak włoży maskę i zabije kilka osób to będzie fajny.- wywróciłem oczami i usiadłem mojemu ukochanemu na kolanach i przytuliłem się do niego.- Uważam że on nie zagraża członkom watahy.- zacząłem bawić się kosmykiem jego włosów.
Phantuś jest taki słodki~..

[Phantom?]

23 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Byłem zadowolony, że już wszystko z nami dobrze. Korzystny okazał się fakt, że nigdy z własnej inicjatywy go nie pocałowałem. Opłacało się czekać na ten odpowiedni moment.
Poszliśmy się razem kąpać, a potem wskoczyliśmy razem pod kołdrę. Willuś tak podejrzanie się miział mi do boku, ale ja tylko uśmiechnąłem się lekko i dalej leżałem jak kłoda; niech sobie nie myśli, że jestem taki łatwy. Musi się gówniarz trochę postarać :P

Rano wstałem i przeciągnąłem się wydając rozmaite, piszczące odgłosy jakie zwykle wydaje się przy tej właśnie czynności. Sennie rozejrzałem się po pomieszczeniu i odkryłem, że William nadal jeszcze słodko śpi. Wyglądał nawet słodko.. jak spał i milczał. Poza tym... słodko? Naprawdę ten gość zaczyna ryć mi psychikę..
Wstałem, ubrałem się i nakarmiłem Kryśkę. Jako, że jestem rannym ptaszkiem i wykonuję codzienne czynności dość szybko, okazało się, że zegar w przedpokoju wybił dopiero piątą rano. Westchnąłem i postanowiłem zrobić Willowi niespodziankę, ot tak, bo nie miałem co robić. Ubrałem się w mój czarny płaszcz i szalik w ciemne pasy i wyszedłem na zewnątrz. Tam piździło już od rana, bo aż mnie dreszcz przeszedł gdy tylko mój nos znalazł się za progiem. Myślałem czy nie zrezygnować ze swojej wyprawy ale odetchnąłem głęboko, trochę po dygotałem i w końcu puściłem się biegiem do mojego domu. Stamtąd wyciągnąłem sanki (nie, nie jestem dziecinny.. po prostu sanki są zajebiste xD) i zawlokłem na górkę, którą trzeba przebyć aby dojść do Miasta. Siadłem na drewno i zacząłem zjeżdżać. W ten sposób pokonałem ten dystans jakieś dwa razy szybciej niż normalnie, gdybym szedł w zaspach. Podjechałem moich chwalnym rydwanem pod drzwi jakiegoś sklepu i kupiłem ciepłe, świeże bułeczki. Był taki czas gdy mieszkałem sam i żywiłem się wyłącznie tymi bułeczkami i zawsze mi smakowało, byłem zdania, że Will też powinien ich spróbować. Potem jeszcze dodałem jakieś warzywa i zadowolony zacząłem iść w stronę domu. Wtem napatoczył się na mnie jakiś chłopiec rozdający gazety i wcisnął mi jakąś zanim zdążyłem zaprotestować. Odetchnąłem tylko i wzruszyłem ramionami; może jako porządny obywatel powinienem zacząć zajmować się sprawami Miasta?
Gdy wróciłem do domu mój chłopak, czy jak on się tam zowie, rozpalał ogień w kominku. Spojrzał zdziwiony na pakunki, które położyłem na stole i zaczął je przeszukiwać. Na szczęście bułeczki były jeszcze troszkę ciepłe. Po udanym śniadaniu zająłem miejsce w jakimś wygodnym fotelu i rozłożyłem gazetę. Od razu pierwszym nagłówkiem, który rzucił mi się w oczy był "Seryjny morderca znów atakuje!". Zdziwiłem się bardzo; od kiedy to w naszym miasteczku grasuje seryjny morderca? Chyba naprawdę jestem zacofany.
- Will.. - mruknąłem, a chłopak odwrócił wzrok znad zlewu - ..myślę, że powinieneś to zobaczyć..

<William?>

16 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

To co zrobił było dla mnie wielkim szokiem. Chyba pierwszy raz z własnej woli mnie pocałował. To było takie przyjemne uczucie gdy ja nie musiałem się tak starać. A skoro zrobił taki krok to chyba naprawdę nic nie łączy go z tamtą laską.
Postanowiłem na niego nie naciskać bo zaraz się zbierze i wyjdzie. Gdy tylko pocałunek się skończył to westchnąłem cicho i zarumieniłem się.
- No... Phantom... Nie spodziewałem się..- uśmiechnąłem się.
- Wierzysz mi?
- Wierzę.- westchnąłem i przytuliłem się do niego. Był miękki i ładnie pachniał jak zwykle.- Chcesz słodką bułkę i ciepłe kakao?
Puściłem go uznając że już za długo się tulę i poszedłem do kominka. Włożyłem tam kilka pniaków i podpaliłem jedną iskierką.

[Phantom?]

16 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Spojrzałem zaskoczony na słoik, który mi podał. Na serio..? Wyrzuca mnie z domu..?
- Mam sobie iść..? - spytałem chrypiąc, bo jakoś zaschło mi w gardle.
- No pewnie chcesz wrócić do tej swojej cycatej.. - mruknął - Więc oddaję rybę.
A on znowu o tym samym. Jeszcze nic nie dotarło do niego..? No dobra, trzeba będzie to rozegrać inaczej. Wstałem, odłożyłem Kryśkę na stolik i odwróciłem się do Williama.
- Williamie. - położyłem mu dłonie na ramionach - Ja nie mam żadnej "cycatej". Mówiłem ci: to w kawiarni to był wypadek, nic więcej. Musisz mi uwierzyć.. - nachyliłem się i pocałowałem go.

<William?>

15 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

- Nie trzeba, sam poniosę.- szepnąłem i ruszyłem w stronę domu. Phantom szedł obok mnie i oboje milczeliśmy.
Nie wiem czy byłem zbyt zszokowany, zmarznięty czy zmęczony by się na niego drzeć i gadać, że ma mnie zostawić. Prawdą jest, że ja nie chce by on mnie zostawił, ale ja chyba też powinienem przystopować.
Gdy doszliśmy to od razu skierowaliśmy się do mnie. Przed wejściem do domku otrzepaliśmy buty i płaszcze ze śniegu. W środku było cieplutko i miło, jednak dobrze, że wcześniej napaliłem w kominku, w sumie to teraz też powinienem to zrobić. Zdjąłem buty i nie rozbieraąc się bardziej podreptałem do kuchni i zostawiłem tam zakupy, dopiero wracając stamtąd zacząłem odwiązywać szalik. Phantom był już bez ubrań wierzchnych, spodnie miał mokre od śniegu, a policzki czerwone jak nie wiem.
- No tak, zapomniałem.- podszedłem do stołu i wziąłem akwarium z rybką, dobrze że miałem rękawiczki.- Ona jest twoja.- oddałem mu Krystynę, ciekawe co teraz... Nawet ja, tak cudowna osoba nie umie wydusić z siebie więcej, nie wiem jak o tym myśleć, nie wiem już kompletnie nic.

[Phantom?]

15 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Yassel już dawno poszła do domu, a ja dalej siedziałem na tym murku. Gdy zaczęło się ściemniać zacząłem już myśleć, że chłopak znalazł siedzibę w mieście w jakimś hotelu (albo u jakiegoś innego chłopaka) i czeka, aż przestanę obwarowywać miasto, albo zamierza już nigdy nie powrócić do Domu. Jednak w końcu wypełzł; taki niepozorny ale perfidny, ohydny, pedalski, nikczemny i wstrętny jak zawsze... chyba zaczynam go kochać. <3
Zeskoczyłem z muru i podszedłem do niego, nie miałem wręcz siły się na niego gniewać... Yassel i William były jedynymi osobami, które potrafiły mnie doprowadzić do takiego stanu, no cóż.
- Idziemy do domu? - spytałem nagle i chyba niespodziewanie, bo jasne oczy chłopaka zaintrygowane wychynęły zza kołnierza za którym próbował się chować - Ponieść ci torby?

<William?>

15 lipca 2014

Od Williama c d Phantom'a

Siedziałem na tej ławce i lamentowałem nad swoim losem. Może jednak powinienem go wysłuchać? Ale przecież on ewidentnie cieszył się ze swojej pozycji na tym krześle, a na mój widok jeszcze nigdy się nie zarumienił. Ja po prostu mu się nie podobam! Pewnie jest ze mną tylko dlatego że... nawet nie wiem dlaczego.
Wieczorem będąc już zmarzniętym zebrałem się i ruszyłem w stronę domu. Miałem ochotę zostać tu w jakimś hotelu ale jeszcze bardziej wolałem iść do swojego domku i położyć się w ciepłym łóżku.
Po drodze kupiłem sobie kilka ciepłych słodkich bułek, mleko i kakao, wrócę do domu i rozgrzeje się tym, a poza tym sprawie sobie jakąś przyjemność.
Trzymając pakunek otrzepałem włosy z białych płatków i ruszyłem dalej.
Bardzo się zdziwiłem gdy ujrzałem Phantoma siedzącego na murze przy bramie.
Czekał na mnie? Raczej jednak skończył randkę z cycatą i przysiadł sobie by ochłonąć.
Schowałem nos za kołnierzem mocniej złapałem swoje zakupy.

[Phantom?]

15 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

A to cham! I jeszcze mnie zignorował.. tego już za wiele!
Powróciłem do Yassel i razem ruszyliśmy do bram miasta. Gdy przekroczyliśmy granicę, usiadłem na murze z grobową miną i ku zdziwieniu siostry zacząłem na coś czekać. Odwróciła się i spojrzała na mnie pytająco.
- Phan.. - zaczęła - ..myślę jednak, że problem leży po twojej stronie.. - spojrzałem na nią wrogo i zeskoczyłem z muru.
- Mojej?! - krzyknąłem wściekły, nie dość że chłopak, to jeszcze siostra jest przeciwko mnie - To ja jestem winien?! Ty sobie chyba żartujesz! To jego wina! - zacząłem chodzić w kółko - Kiedy byliśmy na tym zadupiu on sobie podrywał chłopaka, a ja mu wybaczyłem! A teraz? Wpadłem przez przypadek na jakąś pannę i od razu foch na wieczność! I że niby ja go zdradzam.. po jaką cholerę miałbym go zdradzać?! Jak już wlazłem z nim do tej cholernej wanny to już chyba coś znaczy, nie? Jak on coś źle robi to mam mu to wybaczać, bo taki jest jego charakter... mam tolerować charakterek i widzimisię biednego Williamka - zacząłem złośliwie naśladować jego głos -  Ale gdy to ja coś źle zrobię, to zaraz "zły Phantom", "wina Phantoma"! - spojrzałem na nią z założonymi rękami.
- Mężczyźni to debile - powiedziała nagle - Nie możecie po prostu sobie tego na spokojnie wytłumaczyć?
- Powiedz to jemu! - krzyknąłem i wskazałem miasto - Ja przeprosiłem..
- No ale byłeś czerwony przy tej dziewczynie.. - zaczęła.
- No i to? To jest odruch bezwarunkowy! - odetchnąłem - Zaczynam chrypieć od tego krzyczenia.. - odwróciłem się i siadłem znowu na murze - To jedyna droga z miasta. Będę tu siedział aż ten gówniarz przyjdzie i będę lazł za nim tak długo, aż w końcu wbiję mu do łba, że go nie zdradzam. Choćbym miał i się tu zestarzeć!

<William?>

15 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

Jasne! Teraz chce się wymigać! A przy kolejnym pójściu na miasto znów się do niej przystawi.
- Zostaw mnie w spokoju, tego właśnie chcę! Przy okazji ty też będziesz miał święty spokój o którym tak marzysz!- krzyknąłem i wyminąłem go.
Niech se leci do swojej panienki, nawet nie wiem po co się tak upierałem na bycie z nim. Od samego początku mówił że woli kobiety i że jestem tylko natrętną gnidą.
Coś tam do mnie jeszcze krzyczał ale nie zwracałem na to uwagi i szedłem dalej. Co jakiś czas ocierałem swoje policzki z łez, nie płaczę często można powiedzieć że jest to u mnue raczej rzecz niesłychana.
Gdy w końcu ten debil przestał za mną leźć to ja maszerowałem dalej. W końcu jednak usiadłem na jakiejś ławce i podkuliłem nogi pod brodę, zrobiło mi się zimno ale nie obchodziło mnie to teraz, może potem kupię sobie coś ciepłego do picia.
Siedziałem tak i patrzyłem się na śnieg przed sobą.
Zastanawiałem się co mam teraz zrobić.

[Phantom? Yassel?]

15 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Ten upadek był upadkiem całkiem przyjemnym, nie powiem, że nie. Ale i tak zaraz jak poparzony zerwałem się na równe nogi i zdążyłem spojrzeć na drzwi akurat w momencie, gdy William wychodził. I co tu teraz zrobić? Dziewczyna musiała czuć się głupio bo na nią upadłem i czuła by się jeszcze gorzej, gdybym teraz za kimś pobiegł. Ale z drugiej strony.. Williamowi też pewnie nie było za wesoło.
- Przepraszam cię.. - rzuciłem tylko do brązowowłosej i popędziłem  na dwór.
Ślady na śniegu były wyjątkowo trudne do wytopienia, bo nie dość, że było ich tu w cholerę, to jeszcze Will był lekki i bardzo delikatnie stąpał, co powodowało, że jego ślady nie były za głębokie. W końcu jednak udało mi się go dopaść. Szedł spokojnie w jakimś kierunku i nawet nie zadał sobie trudu odwrócenia głowy, gdy do niego krzyknąłem.
- Will! - wyprzedziłem go i stanąłem przed nim - Pozwól mi wytł.. - spojrzał na mnie wrogo i popchnął mnie na śnieżną zaspę -..Will...
- Zostaw mnie! - krzyknął - Idź i wracaj do tej swojej..
- Williamie. - wygramoliłem się ze śniegu i stanąłem przed nim - Ja ją znam od pięciu minut, a to, że się na nią przewróciłem, było dziełem najzwyczajniejszego zrządzenia losu. Nie zdradzam cię, jeśli o to mnie podejrzewasz.
- Ta.. - burknął i otarł rękawiczką twarz - ..jasne, bo ci uwierzę.
- Naprawdę.. co mam zrobić, abyś mi uwierzył?

<Will?>

15 lipca 2014

Od Williama c.d Phantom'a

Spacerowaliśmy sobie z Yassel bo nie chciało nam się siedzieć w kawiarni i rozmawialiśmy o głupotach. Lubiłem z nią spędzać czas ale to nie to samo co z jej bratem. Przy Phantom'ie czułem przyjemne ciepło i miałem chęć przytulnia sie do niego.  Wiedziałem jednak że nie odpowiada mu moje zachowanie, ale jestem jaki jestem i nic na to nie poradzę, chciałbym być czasem inny... normalny ale nie potrafiłem tego uczynić bo na dobrą sprawę mój charakter nawet troszkę mi nie przeszkadzał. Postanowiłem jednak coś zrobić dla tego gbura, Yas pomogła mi wybrać i padło na nie byle jaką babeczkę.
Trzymałem ją w ręku i maszerowaliśmy przez miasto szukaliśmy Phantom'a bo jak zwykle gdzieś się szlajał.
Przechodziliśmy obok jakiejś kawiarni gdy Yassel go zauważyła, podążyłem jej wzrokiem i ujrzałem Phantom'a czerwonego jak burak i siedzącego z jakąś cytatą laską przy stoliku. Zrobiłem zła minę i zdeterminowany wszedłem do środka. Akurat wszedłem w momencie gdy Phantom wręcz leżał na niej na tym krześle! Myślałem że go zabije, i jego i tą babę. Ale przecież nie będę mu robił wstydu. Spojrzałem na Yassel, oczy miałem szkliste bo zachciało mi się płakać.
- Jak woli ją to niech sobie z nią będzie.- mruknąłem i dałem jej babeczkę.- Nie idź za mną.
Wyminąłem ją i nawet nie patrząc na tego głupka wyszedłem z kawiarni. Podążyłem tam gdzie najpierw spojrzałem. Wiem że nie odpowiadał mu mój charakter ale to nie znaczy że trzeba mnie zdradzać! A może właśnie znaczy...

[Phantom? Yassel?]

15 lipca 2014

Od Phantom'a c.d. Williama

Kulka w pięknym stylu rozbiła się na moim policzku, aż poczułem, że jej część spadła mi za kołnierz. To nie było śmieszne, martwiłem się o Kryśkę, bo ona była bezbronna, a William przecież nie dzisiaj się urodził i nie był bezradną sierotą.
- Bardzo zabawne. - spojrzałem na niego chłodno i strzepnąłem resztki zimowego puchu z ramienia - A mało się tobą interesuję?
- Tego nie mówię. - uśmiechnął się promiennie - Ale przyznam, że to nie są granice twoich możliwości.. - westchnąłem.
Zawsze spodziewałem się, że jeśli już wejdę z kimś w związek, to będzie on jednak polegał na wzajemnej pomocy i oparciu, czyli czymś zupełnie przeciwnym do tego, co miałem z Williamem. Sprawiał ciągłe kłopoty, ciągle było mu mało, nie było w nim za grosz zrozumienia czy wyrozumiałości. Czy naprawdę sądzi, że to tak łatwo odrzucić swoje doczesne przekonania i skakać obok niego z wywieszonym jęzorem? Kryśka była moim ps.. rybką zanim wyłowiłem go z rzeki, nie miał prawa w żaden sposób ganić mojej troski o nią. Zaczynałem mieć go dość... i jeszcze Yassel zakochana! W Williamie! Co jeszcze?
Kiedy doszliśmy do miasta zostawiłem ich (po furii i piskach Yassel) samych. Poszli do jakieś kawiarni, a ja obiecałem, że za chwilę do nich dołączę. Moja siostra była prze szczęśliwa i miałem wrażenie jakby w ogóle nic do niej nie docierało. William wydawał się nie przejmować nią, więc mogłem być spokojny, że mojej siostrzyczce nic się nie stanie. Chociaż to..
Zacząłem spacerować po ulicach miasta, miałem nadzieję na chwile spokoju. Usiadłem na ławce i wsłuchałem się w ludzki gwar. Nagle obok mnie usiadła brązowowłosa dziewczyna. Miała duże, brązowe oczy i piękny uśmiech. Spojrzała na mnie od niechcenia i udała, że upadła jej chustka. Mogłem się tym nie przejąć, ale byłem ciekawy po co to robi więc podniosłem ją i ku jej szczęściu, podałem jej.
- Oh, dziękuję.. - zarumieniła się - ..jesteś bardzo miły.. - jej ton zdradzał co najmniej to, że wyglądam jak na kogoś kto nie umie się schylić i podać kobiecie jej usmarkanej chusteczki - ..jak masz na imię?
- Phan. - nie chciało mi się już mówić pełnymi, długimi mianami - A ty..? - nie interesowało mnie to ani trochę, ale... skoro już tu siedzi z tą wyczekującą mordą..
- Ewelina.. - spojrzała na mnie zalotnie - ..mieszkasz daleko? Bo nigdy cię tutaj nie widziałam.
- Nie.. całkiem blisko.. - jak na drogę jaką pokonaliśmy z Williamem aby oddać sernik to owszem było to blisko - A co?
- Nic, nic.. - przesuwała się do mnie coraz bliżej już od dobrej minuty, ale tak powoli i niepozornie, że wyglądało to tak, jakby sama ławka stawała się krótsza i sama zbliżała nas do siebie - ..może.. może gdzieś byśmy razem poszli? Wydajesz się być interesującym, miłym człowiekiem.. - uśmiechnęła się znowu.
- E...no.. - mruknąłem zaskoczony, a ona zerwała się z ławki podniecona.
- To świetnie! - chwyciła mnie za rękę i porwała w stronę jakieś kawiarni, najwidoczniej potraktowała moje "no.." jako potwierdzenie. No cóż, trudno.
Weszliśmy do pachnącej kofeiną restauracji i zajęliśmy miejsca przy stole. Dziewczyna zdjęła płaszcz pod którym ukazała się całkiem ładna sukienka.. z wyjątkowo dużym dekoltem. A, muszę przyznać, nawet jako mężczyzna który nie specjalnie wypatruje wdzięków każdej kobiety na ulicy - było co podziwiać.
- To co zjemy..? - rzekła energicznie i poruszyła się lekko, ale nawet to wystarczyło, by jej biust przyjemnie zafalował.
- E... - mruknąłem i poczułem, że albo w tej gospodzie jest wyjątkowo gorąco, albo to ja właśnie robię się czerwony, więc szybko zakryłem twarz wielkim menu - A.. co lubisz jeść?
- Hmm.. lody.. - albo przez Williama stałem się zdziwaczałym zboczeńcem, albo właśnie po raz pierwszy dodarła do mnie jakakolwiek aluzja kobiety, chodź podejrzewam, że prędzej to pierwsze.
- A jaki smak..? - burknąłem i zacząłem przewracać strony w poszukiwaniu lodów.
- Jakieś białe.. śmietankowe na przykład.. - rzekła lekko rozbawiona, a ja zdałem sobie sprawę, że to idiotyczne zamawiać lody w zimie.
- Rozumiem.. - mruknąłem - ..to wszystko? - wyjrzałem zza gazety, a ta energicznie potrząsnęła głową (i czymś jeszcze).  - No to idę.. - wstałem i już miałem ruszyć ku ladzie, gdy dziewczyna nagle wstała i pociągnęła mnie za rękaw akurat wtedy, gdy opierałem się tylko na jednej nodze próbując zrobić krok. Siłą rzeczy musiałem upaść. Na nią oczywiście. I oczywiście właśnie wtedy do kawiarni w paradował William, teraz to się zacznie..

<Willusiu? XD tylko nie bądź za surowy>

5 lipca 2014

Wakacje - taki odpowiedni czas na kilka zmian

Coś ostatnio ni słychu ni widu po naszych członkach - rozjechali się po świecie by nacieszyć się wolnym czasem. Kilka osób już zgłosiło mi nieobecność z tego powodu, życzymy miłych wakacji każdemu wczasowiczowi (łącznie z tymi, którzy robią biwaki we własnych pokojach).
Można zauważyć, że nasza wataha, chodź nie taka wcale mała, to cieszy się średnim zainteresowaniem. Na ogół ludzie dołączają i nic nie piszą, albo marudzą na coś (ale oczywiście nigdy nie sprecyzują cóż im się nie podoba). Ten post dotyczy tego drugiego - co można by zmienić, aby ludzie chętniej nas odwiedzali i dołączali? I co wam by się podobało, co bardzo lubicie i chcecie, by zawitało również tutaj?
Nie jestem jasnowidzem, nie czytam w waszych myślach i nie wiem, czego chcecie. Napiszcie mi swoje pomysły pod tym postem, mam teraz czas i mogę popracować nad blogiem :) Było już kilka pomysłów takich jak:
- walki między członkami,
- dodanie większej ilości zagadek i questów,
- może jakiś event grupowy..? Ale do tego trzeba zgranej, aktywnej grupy.

Komentarze mają opcje anonima, więc nie potrzebujecie konta google.
Zapraszam do współpracy :)

3 lipca 2014

Skromne przeprosiny

Skromne przeprosiny z mojej strony, za to, że nie odpisuję na opo. Wybaczcie, ale są wakacje (wy pewnie też jesteście bądź pojedziecie na jakiś mniejszy lub większy wyjazd) .Mnie również w domu nie ma i czasu aby usiąść i coś wymyślić - brak. Nie znaczy to jednak, że nie wchodzę czasem na komputer. Możecie nadal wysyłać opo do mnie, ale proszę byście nie prosili mnie o dokończenie ich. Te postaci które piszą z moimi (Phantom/Yassel) mogą zacząć pisać inne wątki z kimś innym, jak wrócę do domu to dokończymy razem te stare :)

Przepraszam raz jeszcze,
Alfa Phantom.

1 lipca 2014

Od Phoenix do Yassel

- Zadziwiająca odwaga jak na tak młody wiek. - odpowiedziałam niepewnie po chwili zastanowienia.
Kształt, który wyłaniał się zza konarów nie był mi obcy.
Nagle otoczenie spowiło się purpurową mgłą. Wiedziałam co to oznacza, dlatego oparłam się o najbliższy konar, nie zwracając uwagi na oddalający się ode mnie głos mojej nowej towarzyszki.
Wizja. Czasami Bogowie zsyłali je na mnie, kiedy runy, które czytałam nie były przejrzyste. Właśnie tam widziałam już tę ruderę. Mój umysł cofnął się do obrazu ukazanego niegdyś przez Pradawnych. Moja dusza odpłynęła daleko od świata rzeczywistego, przetapiając się delikatnie przez granicę snu. Subtelnie, unosząc się nad świeżym runem, dopłynęłam do baraku, którego drzwi były otwarte. Przekroczyłam próg, a mym pięknym oczom okazał się obraz ich niegodny.
Burgundowa krew spowijała kamienie usłane ciałami. Zgnilizna rozkładu uderzyła moje nozdrza, jednak mimo to płynęłam dalej, ku górze. Na schodach roiło się od larw, much i innego robactwa, przybyłego tu na nieświeżą nieco ucztę.
Wśród truchła nie było jednak brata Yassel. Twarze trupów już dawno przekroczyły, co prawda, stan umożliwiający rozpoznanie, ja jednak miałam Przeczucie, a jak dotąd intuicja nigdy jeszcze mnie nie zawiodła.
Wtem, na stosie ciał ułożonych, jak zdawało mi się, w dotychczasowej sypialni uprzedniego mieszkańca rudery, dostrzegłam, połyskujący w świetle promieni popołudniowego słońca, przedmiot. Kiedy jednak zbliżyłam do niego swoją przezroczystą dłoń, siła, która mnie tu przyciągnęła, poczęła działać w przeciwnym kierunku i tak, sekundę potem znalazłam się pod drzewem, o które, całe wieki temu się opierałam.
- Nie możesz tam iść Yassel! - wydyszałam, próbując uspokoić przyspieszony oddech. - Nie pozwolę Ci. - stanowczo spojrzałam w jej przestraszone oczy.

<Yassel?>