Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

23 maja 2016

Od Amadeusza c.d. Merry

Miałem serdecznie dość tych wszystkich dyskusji na temat tego jakie są Czarownice, jaki jest mój ród, czemu tak bardzo mam przechlapane jako męski członek tego gatunku i czy umiem jakieś fajne magiczne sztuczki. A co ja jestem?! Magik w cyrku?! Nie... Dlatego też teraz spaceruję sobie ze Stefanem na ramieniu po otaczającym dom Catie lesie. W oddali wyłaniają się niewyraźne szczyty gór, które są celem naszej podróży. Może byśmy byli już w połowie drogi tam, gdyby nie mój wrodzony pech. Dzięki temu próbując zmienić kolor tego głupiego forda, jakimś cudem ten sam głupi ford wyleciał w powietrze. No dobra, może i faktycznie trochę pomyliłem zaklęcia... Ale to i tak nie musiało się tak skończyć. Nagle na ścieżce, po której się poruszałem wolnym krokiem dostrzegłem całkiem ładnego i świeżego ... pstrąga! Co tu robi do cholery ryba? Chyba nigdzie dookoła nie ma żadnego potoku, ani nic z tych rzeczy? Zresztą co za różnica. Wreszcie mam odrobinę szczęścia.
-Stefek patrz jaki ładny obiad dla ciebie znalazłem! - Zerknąłem na moje ramię, ale tego rudzielca tam nie było. - Stefanie! Gdzieś ty się zapodział? - Powoli się schyliłem po pstrąga i wyciągnąłem ku niemu dłoń, na którą skapnęło coś wilgotnego i lekko śmierdzącego zdechłą rybą. Po chwili do moich uszu dotarł niski charkot.
-Co do cho....- Moje słowa zagłuszył ryk ... niedźwiedzia. Tak... To tyle jeśli chodzi o moje szczęście.
-AAAAA!!!- Zabrałem rybę, przycisnąłem do piersi i pognałem w przeciwnym do miśka kierunku. Myśl, myśl, myśl. Już wiem! Przecież umiem czarować! W myślach walnąłem się w czoło. Geniusz po prostu... No nieważne. Co by tu zrobić?
-Ignis! - Wydarłem się i wycelowałem na ślepo. Zerknąłem za siebie. Niedźwiedź był cały i zdrowy i coraz bliżej mnie. Natomiast drzewo przede mną zwaliło się na ziemię z wielkim hukiem.
-Cholera! - Zdążyłem tylko tyle powiedzieć, kiedy wylądowałem na twarzy, potykając się o zwalony pień.
Zaryłem w ziemię nosem i poczułem smak ziemi zmieszany z krwią w ustach. Chyba zaczęła działać adrenalina, gdyż błyskawicznie przekręciłem się na plecy i zdążyłem zauważyć, jak misiu staje na dwóch łapach.
-John! Co się dzieje?! - Gdzieś w oddali usłyszałem głos Merry. Co robić?
-Torpor!- Niedźwiedź zamarł w bezruchu. Niestety taki stan rzeczy nie potrwa zbyt długo. Nadal kurczowo ściskałem pstrąga. No jasne! Jak tylko misiek się ocknie rzucę tą rybcię, gdzieś daleko i futrzasty da mi spokój. Zaklęcie przestawało działać, czarny nos intensywnie wąchał. Zwierzę wydało groźny pomruk i opadło na cztery łapy. W tym momencie się zamachnąłem i rzuciłem rybę daleko przed siebie.
-Aport misiu! - Uśmiechnąłem się do odbiegającego niedźwiedzia. W tym momencie na miejsce dotarła Merry z Catie. Obok nich kręcił się Stefek.
-Jak ty wyglądasz? Co ci się stało? - Merry śmiesznie marszczyła brwi w zdumieniu. - Już się bałam, że znowu nie będziemy mieć samochodu.
-Spokojnie, tylko uciekałem przed niedźwiedziem i zamiast trafić w niego, trafiłem w drzewo, które upadając narobiło tyle hałasu, potknąłem się o nie i wylądowałem na twarzy, a potem pozbyłem się niedźwiedzia bawiąc się z nim w aport. A to wszystko przez pstrąga, którego znalazłem w lesie. - Zacząłem się śmiać, bo to co właśnie powiedziałem brzmiało wybitnie nienormalnie. Dziewczyny patrzyły się na mnie z politowaniem i troską.
- Nie uderzyłeś się czasami w głowę? - Spytała Catie.
-Nie wydaje mi się. - Odpowiedziałem ledwo hamując śmiech.
[Merry? Wreszcie udało mi się coś napisać! ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz