Rozejrzałam się. Wokół tylko szczyty i... chmury.
-Gdzie możemy teraz być? Może uda nam się ustalić na jakiej wysokości jesteśmy, z której z góry musimy zejść, może pamiętam jakąś optymalną trasę dla początkujących... - zaczęłam myśleć gorączkowo.
-A ciśnienie?! - zaczęłam naprawdę panikować. Nie damy rady tu przeżyć!
- Spokojnie! - krzyknął John, chyba przerażony moją reakcją.
-Jak mam do cholery być spokojna?! - wydarłam się. - Mamy niewiele czasu. Nasze organizmy nie są przyzwyczajone do tak niskiej temperatury, a dopiero do ciśnienia! A ty mówisz mi żebym była spokojna?!
-Merry. - Amadeusz się odezwał. - Byłem już nie raz w większych opałach. Damy radę.
Spojrzałam na niego chłodno.
-Jakie mamy rzeczy? - spytałam. - Czy ktoś oprócz mnie ma swoją torbę?
-Ja. - odezwała się zielonowłosa. - Potrzebuje ktoś broni?
Pogrzebała w plecaku i wyjęła sztylet, drugi tasak, nóż kuchenny i małą siekierkę.
-To chcecie? Mam tego jeszcze trochę. - spojrzała na nas z łagodnym uśmiechem.
Nie wiedziałam czy dreszczy dostałam z zimna czy przez nią.
-Dobrze. Mamy broń. -Otworzyłam torbę. - Co my tu mamy?
Kilka ubrań, kompas, zegarek wodoodporny, zapalniczkę z wiecznym ogniem, mały laptop i kable pozwalają podłączyć się do wszystkiego. Mnóstwo drutów, ołówek, notes, słuchawki, bardzo długa lina, łuk, kołczan, telefon, kawałek jakiejś deski, scyzoryk, do połowy zjedzone ciastka...
-Może lina? - Zaczęłam mruczeć pod nosem. - Moglibyśmy schodzić jak alpiniści...
-Eee... Merry?
-Tak?
-Trochę tu zimno i wiesz... - blondyn zaśmiał się słabo.
Rzuciłam w niego moimi ciuchami. Sama wyjęłam swoją kurtkę ze skóry smoka. Momentalnie pożałowałam że nie mam więcej ciepłych ubrań.
Zawiązałam sobie linę w pasie jak profesjonalistka. Bywało się ze smokami.
-Trzymajcie mnie. - Zrobiłam krok w przód. - To bardzo zły pomysł. - nagle przyszło mi do głowy.
Postawiłam nieostrożnie kolejny krok, będąc pewną, że spadek zaczyna się dopiero za kilka metrów.
-Nie, nie, nieeeeeeeeeeeeeeee! - zaczęłam krzyczeć gdy warstwa śniegu pode mną rozstąpiła się i okazało się, że właśnie wpadłam do jakiejś lodowej zjeżdżalni.
-No way! - krzyknęłam gdy poczułam, że lina za mną wisi swobodnie.
Krzyknęłam po raz drugi, tym razem głośniej, bo zobaczyłam coś co zaparło mi dech w piersiach.
Wokół prześliczne chmury, ośnieżone szczyty, śnieg błyszczący się w słońcu. Przede mną rozciągała się ogromna dolina. Tylko, że przed nią było jeszcze tak z dwadzieścia metrów spadku swobodnego.
-Nienawidzę fizyki! - krzyknęłam, gdy zdałam sobie sprawę, że według pośpiesznych obliczeń nie mam szansy na przeżycie.
-Aaaaaaa! - Usłyszałam krzyk za sobą. Odwróciłam się, by zobaczyć ogromną różową kulę ze śniegiem pędzącą ku mnie.
Gdy spojrzałam do przodu zrozumiałam, że pędzę tak szybko...
Dobra, nie chcę wiedzieć.
Zamknęłam oczy, skuliłam się, nie ważne, że tak jest szybciej. Nie chcę stracić ręki.
Przeklinałam a gdy skończyły mi się przekleństwa, nie wiedziałam już naprawdę takie słowa istnieją, czy to ja je wymyślam.
Po kilku sekundach uderzyłam mocno w jakąś kupę śniegu.
Ból nie przyszedł.
-Umarłam? - zapytałam i zaśmiałam się zadowolona, że jednak nie w ten sposób.
Po chwili do doliny spadły jeszcze dwa kształty.
Miałam nadzieję, że jeśli któreś jest ranne, przyjdzie im do głowy, że nie mogą się nigdzie ruszać.
-Ale w sumie to lepiej im o tym powiedzieć. - Otworzyłam usta, gdy nagle uświadomiłam sobie, że możliwe, że przed lawiną od samego czubka góry trudno byłoby uciec.
Wyjęłam łuk, napisałam na kartkach szybkie wiadomości i wystrzeliłam tak na dwa metry od każdego.
Dziewczyna zamachała moją strzałą, o wyjątkowych, czerwonych lotkach.
Żyje, prawdopodobnie nic jej nie jest.
Spojrzałam w stronę miejsca gdzie spadł John.
Albo nie zauważył strzały, albo...
-Lepiej to sprawdzić... - założyłam torbę na ramię i zaczęłam wygrzebywać się z śniegu.
Zabiję go, jeśli jest żywy.
<c.d. Amadeusz
Nie chciałam, żebyśmy przez następne kilka opowiadań schodziły jak alpinistki :)
Ech, mówić Ci Gabrielle, John czy małatymbarkocholiczka? XD
PS
Znowu zapomniałam wspomnieć sobie w myślach czemu mnie szukają :P
PS2
Muszę Ci się do czegoś przyznać, mniej więcej od połowy Tw opowiadania... czytałam je kiedy je pisałaś :))))))
>
PS2
Muszę Ci się do czegoś przyznać, mniej więcej od połowy Tw opowiadania... czytałam je kiedy je pisałaś :))))))
>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz