Było już jednak sporo po południu,a na nic się nie zapowiadało. Ludzie leniwie wlekli się po ulicach. Smoczyca próbowała nawet zacząć śledzić co ciekawsze osoby, nie przyniosło to jednak większych efektów. Żaden mijany przechodzień nie wydawał jej się na tyle zajmujący, by się za nim wlec w nieskończoność. Zrezygnowana westchnęła i nadęła policzki wykrzywiając twarz w niezadowoleniu. Poprawiła swój kapelusik, zapięła guziki płaszcza, popatrzyła na zachmurzone niebo. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wreszcie, z braku pomysłów skierowała się do znajdującej się niedaleko cukierni. Viellene znała wszystkie cukiernie i sklepy ze słodyczami w mieście, przy czym właściciele i sprzedawcy w większości przypadków znali także ją (włącznie z niezwykle długą listą jej ulubionych słodyczy, ciast, ciastek i słodkich bułek).
Powłóczystym krokiem szła chodnikiem, rozglądając się bez entuzjazmu wokoło, mimo że nie liczyła na nic interesującego. Skręciła w mniejszą uliczkę przy której mieściła się cukiernia. Zaraz po przekroczeniu progu poczuła słodki zapach wypieków. Uśmiechnęła się i przywitała z dobrze znanym jej właścicielem. Popatrzyła chciwie na wszystkie smakołyki. Po chwili wyszła z torebką pełną kawowych bez. Wepchnęła sobie jedną do ust i popatrzyła na słodycze rozmarzonym wzrokiem. Jeśli coś miało pomóc na jej okropny humor to zdecydowanie był to cukier. Dużo cukru. Bardzo dużo cukru. Wielu pewnie zdziwiłoby się w jakich ilościach tak mała istotka była w stanie pochłonąć tyle słodyczy w tak krótkim czasie. Viellene, zupełnie się tym jednak nie przejmując, wzięła do ust kolejną bezę, po czym z niechęcią popatrzyła na przechodniów.
- Patrząc na nich chce mi się rzygać...- mruknęła niezadowolona, dając ujście swojej frustracji.
- No cóż...- odezwał się ktoś za jej plecami.
Zaciekawiona odwróciła się w stronę, z której ów głos dochodził, podczas gdy osoba, która stała za nią kontynuowała swoją wypowiedź.
<Ktokolwiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz