Gdy materac znalazł się na podłodze od razu ległem na nim i przykryłem się kocem po sam nos. Byle oddychać.. co za sens miałoby znalezienie się tutaj, gdybym się teraz sam udusił.
- Jeremiaszu, idziesz jutro ze mną do pracy. Chcę, żebyś z kimś
porozmawiał o swoim problemie. - rzuciła Gabrielle, a ja nastawiłem uszu.
- Do kogo idziemy? - spytałem zaciekawiony.
- Taki facet przychodzi do nas.. podobno zna się na jakiś miksturach i tym podobnych.. jutro się go zapytamy, czy wie jak zrobić tę maść. Dobranoc. - uśmiechnąłem się, mimo, że było ciemno i nie widziała, chociaż było to skierowane do niej.
- Dzięki. - mruknęła coś sennie w odpowiedzi.
Położyłem głowę ponownie na materacu. Zdecydowanie zaczynałem trzeźwieć coraz bardziej. Teraz sprawy wydawały mi się ciutkę inne niż wtedy, gdy w panice rzucałem się do domu.
Generalnie to pierwszym uczuciem, które mnie dopadło, było zażenowanie. Żeby zwalać się znajomej na głowę tak bezpardonowo, w dodatku jeszcze ją okłamując, to było delikatnie mówiąc gorszące. Gabrielle jest naprawdę dobra, nie dość, że zgodziła się na moje absurdalne prośby, to jeszcze chce mi pomóc. Ale i tak wstyd.
Znowu naciągnąłem na siebie koc i westchnąłem ciężko.
Następnego dnia rano obudziło mnie krzątanie się Gabrielle po mieszkanku. Mimo wszystko był to jakiś niewielki pokój, łazienka.. cokolwiek by nie robiła i tak musiałem się obudzić. Poza tym miałem pójść z nią do pracy, więc tak czy siak czekała mnie pobudka. Przekręciłem się na brzuch i podniosłem się z tej pozycji do siadu japońskiego. Średnio kontaktowałem co się jeszcze ze mną dzieje, ale od razu poznałem, że to nie będzie zbyt piękny dzień. Przynajmniej niebo nadal było zachmurzone, więc..
- O, obudziłeś się. - Gabrielle była już ubrana. - No, ogarniaj się i chodź, bo niedługo muszę być w pracy.
- Heee... - to jedyny dźwięk, na jaki było mnie stać. - Masz jakiś alkohol..?
- Eh, już z samego rana pytasz? - zmarszczyła czoło - Bez przesady, dzisiaj jest ważny dzień! To ty sobie porozmawiasz z tym facetem, ja ci tylko powiem kto to jest, bo ja będę obsługiwać klientów. Więc musisz być trzeźwy, przytomny i...
- W moim przypadku "trzeźwy" jest bliższe terminowi "nieprzytomny". - spojrzałem na nią. Byłem cały obolały sam nie wiem po czym, zesztywniały w paru miejscach i to nie wcale takich, w których być powinienem oraz co najmniej na skraju depresji - Ten świat na trzeźwo mi się nie podoba.
- Nie obchodzi mnie to w tej chwili tak bardzo.. - w sumie trudno się dziwić. Moje pytanie było chyba jeszcze bardziej niegrzeczne niż to wczorajsze zwalenie jej się na głowę. Wczoraj gdy zasypiałem mówiłem sobie, że się jej odwdzięczę, ale realia mnie przerosły.
To nie tak, że codziennie się upijałem. Ale mimo wszystko nawet po tej symbolicznej szklaneczce czujesz się trochę lepiej. Może to nawet nie wynika z tego, że pomaga ci naprawdę, ale ze świadomości i wiary w to, że te kilka łyków pomoże. A teraz brakowało mi tego mojego codziennego "toastu".
- Przepraszam. - wydukałem - Po prostu trochę się stresuję, to wszystko. - uśmiechnąłem się, starając się przybrać wesoły wyraz twarzy - To ja idę się ogarnąć i ruszamy, będę szybki, obiecuję~!
>Gabrielle?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz