Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

15 października 2016

Od Isabelle c.d. April

Obudziły mnie zimne krople deszczu, które uderzając o moją twarz nieprzyjemnie się rozpryskiwały.
-Co jest? - zapytałam samej siebie cicho, powoli wstając.
Od... cóż, nie wiem jakiego czasu, ale zdecydowanie od dawna nie miałam do czynienia z deszczem.
-Ale to fajne. - powiedziałam, patrząc jak krople odbijają się od krawędzi dachu na którym spałam.
Oczywiście, kiedy kropel zaczęło spadać coraz więcej, moje ubranie stawało się coraz bardziej mokre. Chciałam użyć swojej mocy, żeby trochę zmniejszyć ilość wody zawartej w moich ubraniach, ale usłyszałam dźwięk, który sprawił, że natychmiast zapomniałam o nieprzyjemnej sytuacji i zastygłam w bezruchu. Syreny policyjne wyły głośno, gdzieś pode mną.
Przez silny deszcz widoczność była dość ograniczona, ale nie chciałabym być złapana drugiego dnia mojej wolności. Nie ma mowy.
Bardzo powoli cofnęłam do drugiej strony dachu, ostrożnie spuściłam się na czyjś balon, modląc się w duchu, żeby akurat nikogo nie było w środku. Niestety, miałam pecha, bo z mieszkania rozległy się krzyki. Zmotywowana, szybko zeszłam na ziemię, w duchu dziękując faktowi, że moje mięśnie nie zanikły mimo dość długiego nieużywania ich. W sumie to dotarło do mnie, że to nienormalne.
-Tam jest! Tam na dole! - krzyknął ktoś z góry i uświadomił mi, że nadal stoję w miejscu.
Przeklęłam cicho pod nosem, ciesząc się, że ma przy kogokolwiek z mojej rodziny, bo na pewno dostałabym mocno z łokcia i ruszyłam biegiem wzdłuż ulicy.
Skręcałam w losowe uliczki, mając nadzieję, że nie wejdę w jakiś ślepy zaułek. Wiedziałam, że gonią mnie dlatego, że uciekam, ale miałam przy sobie trochę ukradzionych pieniędzy, własne dokumenty, które z pewnością miały skończony okres ważności, nie wspominając o tym, że miałam na nich inny kolor oczu i włosów, a na dodatek widziano mnie na balkonie mieszkania w którym nie byłam mile widziana, więc spokojna rozmowa była kiepską opcją.
Na szczęście w odpowiednim momencie na mojej drodze pojawiła się taksówka. Wsiadłam do niej równocześnie z jaką czarnowłosą dziewczyną, która była prawie tak przemoczona jak ja. Taksówkarz zmierzył nas chłodnym spojrzeniem i zapytał coś czarnowłosej. Tamta odpowiedziała mu coś, czego nie zarejestrowałam, przypatrując się w skupieniu jej oczom. Były przepiękne, w niezwykłym, granatowym kolorze. Zdałam sobie sprawę, że to ona sprzedała mi wczoraj jakąś słodką bułkę, mój pierwszy normalny posiłek, po dłuższym czasie odżywiania się wyłącznie przez kroplówkę.
-A druga panienka gdzie jedzie? - warknął znudzony taksówkarz.
Wyrwałam się z zamyślenia.
-Eee... To po drodze, do miejsca do którego jedzie ta pani, nie znam dokładnego adresu, powiem panu gdzie się zatrzymać.
-Dobra - odparł tamten, wzruszając ramionami i włączając swój licznik. Widocznie uznał, że uda mu się od nas wziąć podwójnie za te samą trasę.
Wyjęłam ze swojej torebki jakiś banknot, nawet nie patrząc na niego. Blondyn, prowadzący taksówkę, podgłosił bardzo muzykę, tak, że syreny wyjące za nami, były prawie niesłyszalne.
Poprosiłam taksówkarza żeby się zatrzymał na parkingu po lewej, a gdy tylko to zrobił, wysiadłam, łapiąc za torebkę leżąca na siedzeniu i wbiegłam do lasu, ile tyle sił w nogach. Rozpoznałam ten parking, kiedyś przyjechaliśmy tu z rodziną nad rzekę i to właśnie ją miałam nadzieję znaleźć.
To, że w pewien moja moc napawała mnie przerażeniem, nie oznaczało, że nie miałam zamiaru się bronić.
Przedzierałam się bez gracji przez las, rozkoszując się cisza, jaka zapadła, gdy nie słyszałam już policyjnych syren.
Udało mi się dotrzeć do rzeki, tam ukryłam się w zaroślach, ale nie było śladu po pościgu. Czekałam tam w bezruchu naprawdę długo, co jakiś czas powolutku idąc zajrzeć do lasu, ale widocznie odpuścili sobie ściganie mnie. Osuszyłam mocą swoje ubranie, sprawiając, że woda, która znajdowała się w, dosłownie, każdej nitce mojego ubrania wyparowała.
Z kilku długich patyków, swojej peleryny, a także spoiwa, którym w tym przypadku okazał się lód, zbudowałam prowizoryczny namiot. W miejscu, które było osłonięte od deszczu, rozpaliłam małe ognisko i położyłam się obok niego. Mój "namiot" był zbyt mały, by i mnie ochronić przed deszczem, ale przyjemne ciepłe, które emanowało od ognia, sprawiało, że deszcz stał się całkiem przyjemny. Otworzyłam torebkę, żeby wyciągnąć z niej ukradzionego muffina, ale okazało się, że w torebce nie ma moich rzeczy. Znalazłam tam między innymi dowód jakiejś April Hayes, portfel i mnóstwo innych, zupełnie niepotrzebnych w mojej sytuacji rzeczy.
Jęknęłam głośno, zdając sobie sprawę, że przez fakt, że nasze torebki były prawie identyczne, musiałam zabrać własność niezwykłej czarnowłosej, która była ze mną w taksówce.
-Czyli jednak się jeszcze spotkamy... - powiedziałam do gwiazd, mimo, że mówiło mi tak tylko przeczucie.


<April?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz