Przekręciłem się na plecy i złapałem oddech. Zobaczyłem jak
anioł zajmował się teraz Phanem.
- Zostaw go.- mruknąłem, ręce miałem tak mocno związane że
nie mogłem poruszyć nawet palcami.
Bezimienny spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, zaraz
potem mój ukochany znalazł się na ziemi. Łapał powietrze i rozcierał kark.
To było urocze że próbował mnie uratować, to znaczy że nie
jestem mu obojętny. Dużo razem przeszliśmy i nie żałuje ani chwili, nawet tych
złych, kiedy się kłóciliśmy. Usiadłem podpełzłem do niego, on podniósł na mnie
wzrok pełen smutku.
- Będzie dobrze~!- uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem go
czule.- Dam radę, pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś? Że taka menda jak ja
przeżyje nawet jeśli utnie się jej głowę.
- Chciałem cię pocieszyć.- mruknął.- Dobrze wiesz że to nie
prawda.
- Ale ja w to właśnie wierzę.- uśmiechnąłem się.- I
udowodnię ci że tak będzie.- położyłem głowę na jego ramieniu.- Przytul.
Phantom objął mnie tak mocno jak nigdy. Zachciało mi się
płakać, prawdopodobnie ostatni raz czuję jego zapach i dotyk.
Nie dali nam długo być razem, zaraz potem niedelikatnie
zaprowadzono mnie na pole przed kościołem w którym była pierwsza egzekucja. Lukrecjusz,
czyli jedna z silniejszych osób z wrogiej frakcji.
Stał przy dość głębokim dole i przy… trumnie.
- Jak się pewnie wszyscy domyślacie..- zaczął Anioł.-
Jesteśmy na pogrzebie.
- Phan~!- Marry pisnęła szczęśliwa.- Masz znicze?
- Zamknij się.- syknął wyraźnie wściekły.
Przełknąłem ślinę, w sumie jestem wampirem, spanie w trumnie
to powinna być dla mnie norma.
- Dziś pozbędziemy się największej z gnid tego świata,
pasożyta nad pasożytami, szaleńca który jest najbardziej…- Bezimienny zaczął
swoją przemowę.
- No już bez przesady, bo się zarumienię~!- zachichotałem, istota
tylko łypnęła na mnie wrogo i kontynuowała.
W tym czasie podszedł do mnie Lukrecjusz, przewiązał mi ręce
do przodu i pozbawił jakiejkolwiek broni.
- Mam nadzieję że będziesz cierpiał bardziej niż mój brat.
- Smaczny był, wiesz?- oblizałem się.- A jego krew taka
gorąca.- zaśmiałem się głośno.
Zobaczyłem w jego oczach wściekłość, chciał mnie uderzyć ale
powstrzymał się i związał mi nogi.
- No to dobranoc Will.- Bezimienny uśmiechnął się i
przewiesił mnie sobie przez ramię.
Spojrzałem jeszcze na Phantoma, aż serce zaczęło mnie boleć
i zacząłem się bać. Chciałem mu jeszcze powiedzieć że go kocham, ale
wylądowałem w twardej, drewnianej trumnie, w nogi wrzucili mi latarkę i
zamknęli wieko. Zachciało mi się krzyczeć, ale tego nie zrobiłem, już
obmyślałem jak mogę się wydostać.
Poczułem jak unoszą to wielkie pudło i wkładają do dołu, to
uczucie było tak… Straszne, jeszcze gorzej było jak na wieko upadała ziemia.
Oni mnie żywcem zakopali!
Było cicho, kompletnie cicho. Było ciasno, ledwo mogłem się
ruszać. Do tego było ciemno, co o wiele bardziej potęgowało strach.
- O boże…- szepnąłem i po policzkach zleciały mi łzy.- Nie
mogę umrzeć..- czułem że powoli panikuje, najgorzej będzie jak zacznę się
hiperwentylować, muszę oszczędzać tlen.- William, ogarnij się, Phantom na
ciebie liczy, działaj.
Próbowałem uwolnić ręce, nie szło mi to mimo że teraz były o
wiele lżej związane. Miałem jednak swoją tajną broń. Wysunąłem kły i zacząłem
przegryzać linę, jejku jak dobrze że ten Ghul mnie ugryzł, jak dobrze, kocham
go po prostu!
Udało mi się uwolnić ręce, podkuliłem trochę nogi i
rozwiązałem je, potem w moje łapki dostała się latarka.
- Połowa drogi za mną.- odetchnąłem włączając światło.-
Teraz trzeba stąd wyjść.- na szczęście nie była to solidna dębowa trumna, tylko
raczej pudło zbite na szybko. Najpierw próbowałem wypchnąć wieko nogami, ale
nie było mowy żeby to się udało, ziemia którą zostałem zasypany była zbyt
ciężka.
- Skup się… - warknąłem do siebie.- Zombie potrafi wyleźć z
grobu, a ty nie będziesz umiał?!
Zacząłem uderzać pięścią w wieko, używałem do tego najwięcej
siły ile mogłem, nie przestawałem nawet wtedy gdy na drewnie zaczęły zostawać plamy
krwi.
- Uda się… Wyjdę stąd!- krzyknąłem i zacząłem też uderzać latarką,
robiłem to na przemian. Co by było gdyby był tu Phantom zamiast mnie?
Poradziłby sobie? O czym by myślał? Ciekawe o czym myśli teraz.
- Ja mam zamiar jeszcze się do ciebie przytulić!- syknąłem i
usłyszałem trzask. Nie przestawałem uderzać w sufit.- Nie pozbędziesz się mnie
tak łatwo!- pękniecie wydłużyło się i podążyło aż do moich nóg. Skuliłem je
znów i zacząłem wypychać wieko. Między dwoma kawałkami robiła się mała szpara,
wysypało się z niej trochę ziemi. Włożyłem tam palce i zacząłem ją mocno
odginać, jak dobrze że ziemia nie była ubita. Wziąłem do płuc najwięcej powietrza ile
umiałem i mocno odchyliłem dechy, zwaliły się na mnie kilogramy ziemi.
Ciężko było wysunąć się z trumny, to tego ziemia tego nie
ułatwiała, ale jakimś cudem się udało. Brnąłem gorączkowo na powierzchnię, nie
mogę teraz zginąć, a kończyło mi się już powietrze. W końcu jednak wyciągnąłem
rękę do góry to poczułem na palcach chłodny powiew wiatru. Udało się…
Ziemia osuwała się pode mną ale udało mi się wystawić głowę
na powierzchnię. Zaczerpnąłem gorączkowo powietrza i zacząłem bardziej chaotycznie
wygrzebywać się z ziemi. Złapałem się trawy i wyczołgałem się na twardy grunt.
Byłem cały czarny od ziemi, do tego miałem ją nawet w
bokserkach i skarpetkach, mimo tego byłem prze szczęśliwy bo udało mi się
przeżyć.
Kaszlnąłem kilka razy i otarłem usta.
- Chuj wam w dupę.- mruknąłem i z uśmiechem spojrzałem się
na wszystkich.- Udało się.- splunąłem i wstałem powoli.
Dosłownie wszyscy byli zaskoczeni, widziałem to nawet na
grobowej minie Seion.
- Brawo.- Bezimienny uśmiechnął się szeroko.- Jestem pod
wrażeniem.
Miałem go kompletnie gdzieś, teraz najbardziej chciałem się
przytulić do Phantom’a. Ruszyłem szybko w jego stronę.
- Phan~!- rozłożyłem do niego ręce.- Tak bardzo cię kocham!-
chciałem się na niego rzucić.
Tylko że usłyszałem za sobą strzał.
Poczułem ból głowy.
Po nosie i po policzku spłynęła mi krew.
Zobaczyłem tylko przerażony wzrok Phantoma, a potem tylko
ciemność.
[Phantom?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz