Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

15 października 2015

Od Merry cd. Amadeusz

W pierwszej chwili totalnie nie wiedzialam co powiedzieć. Gdy wcześniej to sobie wyobrażałam przygotowałam kilka odpowiedzi, ale akurat teraz wszystkie wyleciały mi z głowy.
-Yy... To nic takiego. Tylko... powierzchnia rana.
Tym razem to chłopak podniósł brwi do góry.
-Żartujesz? To musi cholernie boleć.
Przygryzlam wargę. Trafnie to ujął.
-Bez przesady. - mruknęłam bez przekonania.
-Nie wiedziałem... Ze ona. No wiesz.
-Nie zadręczaj się, Ami. Tez nie wiedzialam nie rozwalenie jej pokoju i całego dnia może ja zdenerwować.
Na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech.
-Co takiego zrobiłaś?
Tez się uśmiechnęłam.
-Noo, malowały sobie paznokcie jakimś rozowym lakierem. Było uchylone okno. Poćwiczyłam celność.
Roześmiał się, ale zaraz spoważnał.
-Pokaż tę ranę.
Niechętnie, zgodziłam się.

***
Upokorzona do granic możliwości,  stałam w kolejce do jakieś niby "przyjaznego " uzdrowiciela.
Amadeusz uparł się ,ze musimy to zrobić zanim wyruszymy w drogę. 
"Z magicznymi ranami tak juz jest. Pierwsze godziny sa najważniejsze" i bla bla bla.
Czułam się jak idiotka.
Przyjechała ze mną chyba cała rodzina Johnsonów i Jullietta na dokładkę.
Miałam naprawdę dosyć tego dnia, tej całej Lu i przede wszystkim Julie.
Mimo naszej dawnej przyjaźni nie pozwoliłam jej spróbować uleczyć moich ran. 
Wiedziałam, że jej mama jest zawodową 
uzdrowicielką, ale...
W sumie nie miałam na to logicznego wyjaśnienia,  ale czułam się dumna, że nie pozwoliłam ani jej ani jej nowiutkie przyjaciółce się tknąć.
A skoro mama John'a uznała, że to zbyt poważna rana ,by zajmować się nią w domu, więc pewnie i tak nic ,by nie zdziałały.

***

Od początku życia moje uczucia nie były rozumiane, a wręcz uznawane za słabość. 
I choć nienawidziłam tego, jeszcze bardziej nie cierpiałam czuć się słaba. 
A tak właśnie się wtedy czułam. 
Leżałam w łóżku, praktycznie bez sił. Zastanawiałam się jak to jest. Przecież to uzdrowiciel zużywa energię ,ze uzdrawia prawda?
Więc czemu do jasnej cholerci, to ja jestem wycieńczona?!
Westchnęłam i przewróciłam się na drugi bok, kierując swoje myśli na inny tor.
Mianowicie: wczoraj.
Wczoraj było jeszcze godzinę temu, choć wydaje się jakby minęło już wiele tygodni.
To wczoraj dowiedziałam się , że jadę na "wakacje" w góry. 
-Śpisz?-  moje rozmyślania przerwal ostry glos.
-Idz, sobie Lu.
-Nie. Wstawaj.
Mój mózg nie zarejestrowal dziwnosci faktu, że ona mnie odwiedziła. 
- Nie mam siły. - odpowiedziałam całkowicie szczerze.
Przewróciła oczami i pstryknęla.
Poczułam zimno.
Otworzyłam oczy i zdalam sobie sprawę ,ze nie jestem już pod pierzynką.
Moje nogi poruszały się same i prowadziły mnie za siostrą mojego przyjaciela.
Po chwili znalazłyśmy na strych.
Było tu małe, nowiutkie łóżko z niebieską pościelą. 
Prawie czułam jak tam musi być ciepło.
Spróbowałam zmusić swoje ciało ,by weszło pod kołdrę, ale w tym stanie nie byłabym przeciwstawić się choćby woli królika. 
Lu zaśmiała się i posadziła mnie na łóżku. 
-Myślałam, że wpadniesz na to wcześniej.
Na co?
-Hmm-mm?
Roześmiała się jeszcze głośniej.
-Jesteś tak głupia jak mój brat, wiesz? I pomyśleć ,że to mój bliźniak. - westchnęła z udawaną troską. - Biedaczek.
- Hm?
Wyprostowala się i spojrzala mi oczy.
-Za głupotę się płaci. Szczerze mówiąc myślałam, że zginiesz stojąc na tamtym zapalonym drzewie. Ale cóż, trudno. Zabije cię tutaj, opadającą z sił. 
Zebrałam myśli i skupiłam się na wyraźnym mówieniu. 
- Twój brat Ci tego nie odpuści. 
Wybuchnela śmiechem. 
- Widzisz to? - pokazała mi jakąś kartkę. - To twoje przeprosiny, że wyjechałaś do siebie.
Spojrzałam na podpis. Był nieoryginalny, któraś z dawnych przyjaciółek na pewno rozpoznałaby fałszerstwo, ale Amadeusz nawet nie widział nigdy jak się podpisuje.
Westchnęłam. 
- Tak wiec widzisz, Merry. Wygrałam. 
- Dlaczego tak chcesz się  mnie pozbyć? 
-Przez ciebie mój brat mógłby stać się lepszy ode mnie. Nie mogę na to pozwolić. 
Nie widziałam związku między tymi sprawami, ale już dawno przestałam rozumieć motywy Lu.
- A teraz ostatnia lekcja magii. - znów śmiech - Pamiętasz twoje zaklęcie?  To jego ułatwiona wersja. Nie siły na typ D.
Co?
-Dobranoc.

(Amadeusz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz