Obudziłem się. Spojrzałem na zegarek stojący obok łóżka. Była pierwsza w nocy. Poczułem, że uciska mnie pęcherz, więc postanowiłem pójść do toalety. Kiedy załatwiłem swoją potrzebę i już chciałem wychodzić z łazienki, usłyszałem kroki na korytarzu. Uchyliłem delikatnie drzwi i dostrzegłem dwie postacie. Jednak z racji tego, że było ciemno i wszystkie światła były zgaszone nie mogłem zorientować się z kim mam do czynienia. Aczkolwiek mogłem się domyślać, że była to Merry i... jeszcze jakaś dziewczęca postać, gdyż obie były drobnej postury i wychodziły z pokoju gościnnego, w którym spała moja koleżanka. Postanowiłem je śledzić. Obawiałem się, że tą drugą postacią może okazać się moja "kochana" siostrzyczka. Kiedy zniknęły za rogiem, powoli, stąpając na paluszkach ruszyłem za nimi. Wspinaliśmy się na coraz wyższe kondygnacje naszego okazałego domostwa. W końcu dziewczyny zniknęły za włazem prowadzącym na strych. Ustawiłem się na drabince prowadzącej na poddasze i i delikatnie uchyliłem klapę w suficie, by widzieć co się dzieje. Zapaliła się lampa, która oświetliła całe pomieszczenie. Teraz mogłem wyraźnie rozpoznać Merry i Luzię. Dobrze, że ruszyłem za nimi, bo czuję, że nic miłego z tego nie wyniknie. Uważnie przysłuchiwałem się słowom mojej siostry. Nie bardzo przejęły mnie jej ironiczne opinie na mój temat. Przeraziło mnie natomiast to, co zamierzała zrobić Merry i gdyby nie to,że akurat się na nie natknąłem na korytarzu, to prawdopodobnie zachodziłbym w głowę, dlaczego dziewczyna wyjechała. W przypływie nagłego impulsu rzuciłem na Merry i na siebie najsilniejsze zaklęcie ochronne, jakie znałem. Nie wiem,na ile będzie skuteczne w starciu z magią Lu, ale mam nadzieję, że coś pomoże.
- A teraz ostatnia lekcja magii. - znów śmiech - Pamiętasz twoje zaklęcie? To jego ułatwiona wersja. Nie siły na typ D. - Kiedy moja siostra wypowiedziała te przerażające słowa, postanowiłem działać.
-Ignis!- Szepnąłem i spróbowałem wygramolić się na strych, jednak potknąłem się i kula ognia zamiast trafić w okolice mojej siostry, trafiła w lampę, która natychmiast zgasła i zapanował mrok, ja natomiast wylądowałem na Merry.
-Au... - Jęknęła cicho pod wpływem mojego ciężaru. Natychmiast podskoczyłem i ujrzałem niebieski błysk, to Lu rzuciła zaklęcie, który trafiło prosto we mnie. Zwaliłem się ciężko na ziemię i na chwilę ogarnęła mnie totalna pustka. Nic nie widziałem, nie słyszałem ani nie czułem. Nagle poczułem jakbym się oderwał od ziemi. Spostrzegłem moją siostrę, która roznieciła płomień by móc cokolwiek dostrzec w ciemności i wpatrywała się tępo w ... No właśnie patrzyła na moje nieprzytomne ciało. Spanikowałem. Matko, ja nie żyję! Moja głupia siostra mnie zabiła, zamiast zabić Merry! Ale po chwili poczułem, że moje serce nadal bije. Chyba jednak zaklęcie ochronne, które rzuciłem na siebie i swoją koleżankę, podziałało i złagodziło moc zaklęcie Lu, dzięki czemu jeszcze żyję... Jakoś.
-Coś ty zrobiła? Zabiłaś własnego brata! - Merry spoglądała na moje ciało ze łzami w oczach.
-Cicho! Ten idiota żyje... Jaka szkoda. - Lu kopnęła mnie i ruszyła w kierunku wyjścia. Musiałem ją zatrzymać i oddać w ręce matki, takie zachowanie nie może być raczej tolerowane w naszym rodzie.
Amadeusz, weź się w garść. Skupiłem się na swoim ciele i siłą woli zmusiłem do powrotu. Przez chwilę znowu zapadłem się w pustkę, ale równie szybko otworzyłem oczy i odparłem:
-Lu to twój koniec.
[Merry?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz