Imię: Isabelle
Drugie imię: Nicole
Nazwisko:Gray
Nazwisko:Gray
Rasa: Mutant Laboratoryjny
Płeć: Kobieta
Wiek: 16 lat
Urodziny: 11 lutego
Orientacja: biseksualna
Moce:
Psychokineza, Telekineza,
przyzywanie skrzydeł
Psychokineza, Telekineza,
przyzywanie skrzydeł
Historia:
Odkąd pamiętam byliśmy razem. Ja i moja bliźniaczka - Maia. Podobno, gdy byliśmy małe byłyśmy bardzo słodkie, blondynki o ciemnych oczach i wiecznym uśmiechu. Potrafiłyśmy siedzieć i bawić się ze sobą godzinami, często zamieniałyśmy się ubraniami, żeby nikt nie mógł rozpoznać, która jest którą. Podobno robiłyśmy to również przed odpytywaniem w podstawówce, dlatego prawie ze wszystkiego miałyśmy najlepsze oceny. Lata mijały, a my się zmieniałyśmy, niby zawsze razem, ale różnice charakteru zaczęły być coraz bardziej widoczne. A przede wszystkim - widać było, że moje siostra była niezwykle nieśmiała, czego nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dla mnie zawieranie nowych znajomości byłą czystą przyjemnością, byłam wręcz
królową towarzystwa. Maia, chodziła na balet, stała się niezwykle smukła i giętka, mnie bardziej pociągała szermierka i sztuki walki. Ja byłam typowym ścisłowcem, ona wolała przedmioty humanistyczne, co tym bardziej wprawiało w zdziwienie wszystkich, którzy widzieli jak doskonale się ze sobą dogadywałyśmy, bo z z zewnątrz tylko wygląd, nawet włosy, które ciemniały nam w tym samym stopniu, było jedynym co nas łączyło. Ale my doskonale się dogadywałyśmy, nadal spędzałyśmy ze mnóstwo czasu, uzupełniałyśmy się. Wszystko szło idealnie, ale, oczywiście, coś musiało się zepsuć. Kiedy? Jak na ironię losu, w przeddzień naszym urodzin.
Zniknęłam z życia własnej rodziny w ciągu kilku godzin.
Z późniejszego okresu pamiętam niewiele, nie mogłam się odnaleźć, nie wiedziałam kiedy była noc, a kiedy dzień.
Oczywiście, od razu dotarło do mnie, że trafiłam do jednego z tych miejsc, w których nielegalnie wszczepiano ludziom geny innych gatunków z Levri, a także zwierząt.
Szczerze mówiąc, zawsze byłam niezwykle ciekawa, co się ze mną stanie, mimo wielu zasłyszanych o ludziach, którzy umierali w męce w jednym z takich miejsc, czułam ból tylko raz, podczas pierwszych dni. Czy myślałam o ucieczce? Tak, pewna część mnie chciała wrócić do rodziny, ale gdy byłam zamknięta w szklanym pojemniku, czekając na zmiany w moim organizmie miałam wiele czasu na przemyślenia. Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że moja rodzina nie przyjęła, by mnie takiej - z niestabilnym DNA i genami stworzeń, które sami nazywali niegodnymi istnienia. Gdzieś we wnętrzu bardzo zależało mi na ich akceptacji, byłam pewna, że jeśli zobaczą mnie w takim stanie, powiedzą mi, że woleliby żebym była martwa.
Czasami śniłam o swojej bliźniaczce, wyobrażałam sobie jak teraz teraz jest u mnie w domu.
Zaczął się czas w którym wokół mnie zaczęły się pojawiać nowe "eksponaty", natomiast ja sama stałam się jedynie udanym eksperymentem, zbyt cennym, by, przynajmniej na razie, go niszczyć.
Chwila nieuwagi, tyle potrzebowałam, żeby uciec.
Nawet nie wiecie jakie było moje zaskoczenie, kiedy w gazecie zobaczyłam zdjęcie jakiejś blondynki siedzącej w mojej sypialni.
Kontakt:
morgenstern.karina@gmail.com
:)
Odkąd pamiętam byliśmy razem. Ja i moja bliźniaczka - Maia. Podobno, gdy byliśmy małe byłyśmy bardzo słodkie, blondynki o ciemnych oczach i wiecznym uśmiechu. Potrafiłyśmy siedzieć i bawić się ze sobą godzinami, często zamieniałyśmy się ubraniami, żeby nikt nie mógł rozpoznać, która jest którą. Podobno robiłyśmy to również przed odpytywaniem w podstawówce, dlatego prawie ze wszystkiego miałyśmy najlepsze oceny. Lata mijały, a my się zmieniałyśmy, niby zawsze razem, ale różnice charakteru zaczęły być coraz bardziej widoczne. A przede wszystkim - widać było, że moje siostra była niezwykle nieśmiała, czego nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dla mnie zawieranie nowych znajomości byłą czystą przyjemnością, byłam wręcz
królową towarzystwa. Maia, chodziła na balet, stała się niezwykle smukła i giętka, mnie bardziej pociągała szermierka i sztuki walki. Ja byłam typowym ścisłowcem, ona wolała przedmioty humanistyczne, co tym bardziej wprawiało w zdziwienie wszystkich, którzy widzieli jak doskonale się ze sobą dogadywałyśmy, bo z z zewnątrz tylko wygląd, nawet włosy, które ciemniały nam w tym samym stopniu, było jedynym co nas łączyło. Ale my doskonale się dogadywałyśmy, nadal spędzałyśmy ze mnóstwo czasu, uzupełniałyśmy się. Wszystko szło idealnie, ale, oczywiście, coś musiało się zepsuć. Kiedy? Jak na ironię losu, w przeddzień naszym urodzin.
Zniknęłam z życia własnej rodziny w ciągu kilku godzin.
Z późniejszego okresu pamiętam niewiele, nie mogłam się odnaleźć, nie wiedziałam kiedy była noc, a kiedy dzień.
Oczywiście, od razu dotarło do mnie, że trafiłam do jednego z tych miejsc, w których nielegalnie wszczepiano ludziom geny innych gatunków z Levri, a także zwierząt.
Szczerze mówiąc, zawsze byłam niezwykle ciekawa, co się ze mną stanie, mimo wielu zasłyszanych o ludziach, którzy umierali w męce w jednym z takich miejsc, czułam ból tylko raz, podczas pierwszych dni. Czy myślałam o ucieczce? Tak, pewna część mnie chciała wrócić do rodziny, ale gdy byłam zamknięta w szklanym pojemniku, czekając na zmiany w moim organizmie miałam wiele czasu na przemyślenia. Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że moja rodzina nie przyjęła, by mnie takiej - z niestabilnym DNA i genami stworzeń, które sami nazywali niegodnymi istnienia. Gdzieś we wnętrzu bardzo zależało mi na ich akceptacji, byłam pewna, że jeśli zobaczą mnie w takim stanie, powiedzą mi, że woleliby żebym była martwa.
Czasami śniłam o swojej bliźniaczce, wyobrażałam sobie jak teraz teraz jest u mnie w domu.
Zaczął się czas w którym wokół mnie zaczęły się pojawiać nowe "eksponaty", natomiast ja sama stałam się jedynie udanym eksperymentem, zbyt cennym, by, przynajmniej na razie, go niszczyć.
Chwila nieuwagi, tyle potrzebowałam, żeby uciec.
Maia |
Kontakt:
morgenstern.karina@gmail.com
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz